wracałam nocnym do domu. siedziałam na samym tyle słuchając ulubionej piosenki, i uśmiechając się sama do siebie. nagle , kilka przystanków przed moim do autobusu wsiadł On - ten sam człowiek, z którego leczyłam się przez kilkadziesiąt miesięcy, ten sam na którego widok nie potrafiłam opanować nerwów , ten który - tak mi się wydawało - już na dobre zniknął z mojego życia. szedł pewnym krokiem w moją stronę, patrząc się cynicznie. wgniotlo mnie w krzesło, odwróciłam wzrok udając , że Go nie widzę. usiadł koło mnie , objął i z satysfakjcą w oczach spytał : ' jak tam, pozbierałaś się już ?'. wyrwałam się z objęć i ze łzami w oczach pobiegłam do kierowcy by zatrzymał autobus i mnie wysadził, przy tym krzycząc , że Go nienawidzę. ludzie patrzeli się na mnie jak na chorą psychicznie. faktycznie - nigdy moja psychika nie będzie już normalna, uraz po tym skurwysynie zostanie mi na zawsze. / veriolla
|