brakuje mi tych spotkań cholernie. jakby ktoś wydarł mi z rąk mały, prywatny skarb. stoję zdezorientowana jak okradzione dziecko i nie wiem, co się właściwie stało. niby takie proste, niby takie oczywiste, zdarza się przecież. a wcale nie proste i wcale nie oczywiste. bo jak to tak. stracić coś, czego nawet nie zaczęło się tak naprawdę mieć. a może troszeczkę zaczęło, tylko po co. chciałoby się, żeby jakiś sens był w tym wszystkim, a tu wcale go nie ma.
|