było zimne grudniowe popołudnie. dzień przed wigilią. siedziałam na ławce w parku i myślałam. to dokładnie miesiąc temu zapytałeś czy nie chcę, żebyśmy spróbowali. to kilka dni temu, wszystko się skończyło. niezdarnie trzymałam na kolanach miśka, który miał być prezentem na Naszą miesięcznicę. nawet nie wiesz jak mi Cię wtedy brakowało. nie zważałam nawet na to, że nie mam czapki i rękawiczek. jakiś dzieciak zapytał czy ulepię z Nim bałwana, spojrzałam na Niego tak, że uciekł z płaczem. starsza pani zmartwionym głosem stwierdziła, że się przeziębię, odrzekłam Jej, żeby się zajęła sobą. nie byłam taka jak zawsze. do momentu kiedy usłyszałam kroki na śniegu, za sobą. - dla Ciebie, kochanie. - szepnąłeś, wręczając mi małe pudełeczko.
|