Wyciągnęłam nawet jego wygniecioną
fotografię, tę, którą zrobiłam mu w sylwestra, w kuchni. Akurat coś gotował. Było to
wydarzenie tak niezwykłe, że postanowiłam uwiecznić je dla potomności. Na zdjęciu miał
znękaną minę, był zgrzany, ale i tak wyglądał cudownie. W jego półuśmiechu kryło się
zapewnienie, że bez względu na to, czy jedzenie mu wyjdzie, czy nie, warto czekać na to, co
będzie dalej.
|