nawet nie wiesz, gdy po kryjomu podglądam cię, jak uderzasz pałeczką w bębny. dla ciebie to rutyna, dla mnie muzyka kojąca największy ból. bęben, werbel, tom-tom, werbel. ty grasz to z pamięci, ja uczę się tego na pamięć. z drżącym żołądkiem stoję metr od sceny głośno wykrzykując twoje imię. ale ty mnie nawet nie słyszysz. nawet mnie nie widzisz. nie widzisz mojego poświęcenia, gdy stoję w przemoczonej bluzie wiernie cię wspierając. nawet cię to nie obchodzi. nie widzisz moich łez. nikt nie widzi. mieszają się z deszczem. może i lepiej. może właśnie tak będzie lepiej...
|