Był chłodny wieczór listopada. Wyszła z domu tak jak stała. W rozciągniętej bluzie i spodniach z dresu. Włosy były bardzo zaniedbane, a oczy podpuchnięte. Wzięła kubek z gorącą czekoladą i koc. Usiadła na schodkach prowadzących do domu. "To koniec."- pomyślała. Spojrzała na księżyc. Była pełnia. Sięgnęła do kieszeni po chusteczkę. Chciała zostać na tych schodach do końca życia, albo chociaż do czasu, kiedy zamarznie. Jednak po godzinie wróciła do domu. Usłyszała jak ON jedzie ku jej domu na rowerze. Nie chciała go oglądać. Już nigdy więcej.
|