leżała tam, jakby była martwa. tylko słońce przedzierało się przez chmury, aby ogrzać jej blade ciało i bezlitośnie wspierać pieczenie w oczach. wokoło tylko ranne ptaki śpiewały wesołe melodie, które odbijały się echem w gęstej ścianie lasu. w promieniu 8 kilometrów nie było żywej duszy, jakby cały świat zapadł się pod ziemię i o niej zapomniał. tak, tego by chciała. mogłaby tak leżeć zapomniana przez wszystkich. nikt nie był już jej do niczego potrzebny. nikt, tylko i wyłącznie on. jego potrzebowała aby normalnie oddychać, by serce dalej biło. by żyć. a jego nie było.
|