Stoję na ulicy. Cisza. Ciemność.
Nic nie jedzie. Więc kładę się.
Na środku ruchliwego skrzyżowania.
Jedna noga wskazuje kierunek w lewą ulicę,
druga noga w prawą, a głowa...
na znak drogowy oznajmujący przejście dla pieszych.
Patrzę w niebo. Fajnie tak.
Jakby nic się wokoło nie liczyło.
Tylko te gwiazdy nade mną.
Czas się zatrzymuje.
Ale muszę pobić nowy rekord w podnoszeniu się
i biegnięciu na chodnik.
|