te koszmary senne, które miewam co noc. w każdym z nich on, jego idealne rysy, blond loczki i błękitne, błyszczące oczka. błaga mnie, przeprasza, całuje mnie po dłoniach, a ja uparcie wmawiam mu, że go nie kocham. niby nie powinny boleć mnie tak bardzo, ale wiem, że rzeczywistość jest inna. on nie płacze, nie tęskni, a pociesza się w ramionach pustej blondynki, której od dziś nienawidzę.
|