Spaliłeś o jeden most za dużo. Teraz stoisz nad przepaścią nie mogąc wrócić do domu. Tej odległości nie przeskoczysz, choćbyś nie wiadomo jak bardzo pragnął.
Utknąłeś. Między światem żywych i umarłych. Między studnią bez dna, a pustynią bez końca. Żywy na zewnątrz, martwy wewnątrz.
I czekasz. I patrzysz. I idziesz. I odchodzisz. Ruszasz dalej, bo po co płakać nad rozlanym mlekiem. I cytujesz słowa, z których lekcji nie brałeś: „Jeśli patrzysz w lustro i nie podoba ci się to, co widzisz… To wiesz już z pierwszej ręki, jak to jest być mną…”
Zatrzymujesz się… Dlaczego? Po co? Słońce pali skórę, ale nie ogrzewa wnętrza. Lecz dalej stoisz… Na co czekasz? Na kogo czekasz? Nikt nie przyjdzie… Twoje mieszkanie, to nie twój DOM. Nikt nie przyjdzie…
|