Kochałam Cię cholernie mocno. Mocno, jak nikogo nigdy. Jak Maja Gucia, Ewa Adama i Mini Miki... Nie, to chyba złe przykłady... Kochałam Cię jak własne życie. O, już lepiej. Nie, Ty byłeś moim życiem. Banalne? Może... Mont Everest był mrówką w porównaniu z moim uczuciem do Ciebie... Zniszczyłeś to. Zadowolony? Uwielbiasz mnie ranić, prawda? Zadawanie mi bólu sprawia Ci radość? Najpierw "kochasz", a potem mówisz, że to kłamstwo? Że to, co mówiłeś, to co robiłeś... To była pieprzona zabawa? Nie chłopcze. Wyrosłam z klocków i gier. Dobra, koniec z przeszłością. Było-minęło. Ale teraz nie jest lepiej. Powiedz mi, do cholery, dlaczego kiedy Cię widzę, moje ręce drżą jak przy chorobie Parkinsona? Dlaczego, kiedy piszesz do mnie te bezsensowne, krótkie wiadomości, krew w moich żyłach osiąga 100 stopni Celsjusza? Aaa… Zapomniałam… Gówno Cię obchodzi co się dzieje ze mną. Interesuje Cię tylko Twój zasrany tyłek. Powodzenia w dalszej drodze życia. Nie spotkamy się więcej. Nie lubię dzieciaków. Nie znamy się już.
|