Roześmiał się głośno i objął ją ramieniem. Drgnęła; ciepło jego ciała było tak naturalne, że przestraszyła się, to przecież tylko żarty(...)Trzeciego wieczoru na łące, tam gdzie we wrześniu miała dojrzewać kukurydza, kochali się na wilgotnej ziemi. Wieczór był chłodny, siedzieli na dużym kamieniu, to ona pierwsza wzięła go za rękę, tak naturalnie, jakby ta ręka zawsze do niej należała, a on odchylił do tyłu jej twarz i mocno pocałował, jakby całowali się zawsze i jakby nikt inny nigdy tego nie robił.(...)wszystko działo się tak, jakby od zawsze byli razem i od zawsze znali swoje ciała i dusze.
|