Po sześciu dniach nieobecności napisał do mnie smsa z życzeniami urodzinowymi. Akurat tak się złożyło, że w moje szestaste urodziny jego miało nie być w Polsce. No cóż trudno. Odczytałam tego smsa, oczywiście ucieszyłam się, ale nie odpisałam, bo wiedziałam, że on i tak nie może odpisać. Poza tym myślałam, że zostawił telefon w domu. Póżniej zadzwonił do mnie jakiś dziwny numer. Nie odebrałam, nie lubie odbierać od obcych numerów. Ale w głowie narodziła mi się myśl, że to może być on. Lecz nikt potem nie dzwonił, pomyślałam pomyłka. Zadzwonił drugi raz. Cieszyłam się jak cholera. Aż mi się ręce trzęsły. On jednak wyczuł, że jestem jakaś smutna, że nie cieszę się że zadzwonił. Ja to tak mam, że uczucia tłumię w sobie. Zaprzeczam, mówię że bardzo się cieszę. Boże, mam nadzieję, że uwierzył. Bo ja naprawdę nie mam z czego się cieszyć. On jest moją radością. Tylko jak chce mu to powiedzieć to jakoś nie mogę, przy nim zapominam o całym świecie i o języku w ustach też. Tak na mnie działa.
|