usiadłam na parapecie okna w środku nocy. było mi zimno, więc odpaliłam leżącego obok papierosa. niestety nie ogrzałam się dymem, więc złapałam bluzę misia - taką z uszkami, puchatą i narzuciłam ją na siebie. po głowie kłębiły mi się różne myśli, bezgłośnie zadawałam sobie setki pytań, między innymi to, dlaczego pozwolił mi odejść. stwierdziłam, że wolał puste blondynki z toną tapety. odpaliłam kolejną fajkę, równocześnie postanawiając w sobie duchu, że przestanę go kochać. gdy spaliłam, zamknęłam okno, położyłam się do łóżka i zasnęłam, pełna satysfakcji. pierwszy raz nie przyśnił mi się koszmar. słowo koszmar równoważy się ze słowem on.
|