pamiętam te dni, kiedy jeszcze nie miał ironicznego wyrazu twarzy, tylko piękny, łobuzerski uśmiech. często obdarzał mnie nim, mimo tego, że nie znaczyłam już dla niego prawie nic. dawał mi nadzieję na powrót, rozmawiał o tym z moimi koleżankami, ale mimo wszystko bałam się do niego zagadać. rozbrajał mnie. czerwieniłam się po każdym dłuższym spojrzeniu z jego strony. ale nagle z dnia na dzień przestał interesować się mną. zaczął plotkować o mnie, nazywać mnie szmatą, tylko dlatego, że układałam sobie życie. zachował się jak prawdziwy facet, nie spodziewałam się tego po nim, może dlatego tak bardzo bolało.
|