odeszła z opuszczoną głową, jak maleńkie dziecko skarcone przez rodzica. w oczach łzy wielkości ziarenek grochu zasłaniały jej widoczność. co rusz, wpadała na drzewa wyrastające nagle z podziemi. mimo minusowej temperatury, nie czuła zimna. bo On.. On pokochał kogoś innego.
|