Była młoda-siedemnaście lat miała.Przez ojca alkoholika codziennie ćpała.Nie miała nadziei odwrócenia tych zdarzeń,już nie płakała, nie miała marzeń.Kilka razy extasy przedawkowała,umierała w domu - powoli konała.Na łożu śmierci często bywała,chciała z tym skończyć,jednak się bała.Tylko marihuana odwagi jej dodawała,nie wracała do domu - na ulicy spała.Przed Ojcem codziennie uciekała,bił ją, gdy "krzywo" na niego spojrzała.Jednak już dłużej nie wytrzymała,nawet ochoty na narkotyki nie miała.Szybko list napisała: "Już nie mam siły,ale wiedz, że Cię kochałam"Wzięła sznur i do lasu pobiegła.Nie miała żalu, gdy w dół spadała,po kilku sekundach bezwładnie wisiała...Policjanci mówili: "Z uśmiechem na twarzy bezboleśnie skonała"
|