rzuciłam pluszakiem, którego dostałam od Ciebie na walentynki w kąt. wokół mnie zaczęły fruwać pióra z przed chwilą rozerwanej poduszki. wybuchnęłam histerycznym płaczem cała się trzęsąc. mijały minuty.. jedna, druga, trzecia, czwarta.. nagle, pomimo muzyki włączonej na full, usłyszałam pukanie do drzwi. nie odpowiedziałam nic. jednakże ktoś nacisnął na klamkę. - powiedziałam 'proszę'?! - krzyknęłam gniewnie. - dawniej mogłeś wchodzić bez zaproszenia. co jest? - usłyszałam. popatrzyłam ku wejściu. to był On. popatrzyłam na Jego usta, które jeszcze godzinę temu całowały moją przyjaciółkę. jego płonące z podniecenia oczy. spuściłam wzrok i pokręciłam głową z niedowierzania. - co się dzieje, kochanie? - szepnął kucając przy moim łóżku. uniósł delikatnie mój podbródek. spojrzałam Mu prosto w oczy. - wyjaśnię Ci to grzecznie, najprościej jak się da. - powiedziałam uśmiechając się do Niego. - zamieniam się w słuch. - odparł. nachyliłam się do Jego ucha. - spierdalaj./definicjamiloscii
|