każdego wieczoru, siadała na parapecie swego okna, w za dużej, koszulce ii ze spływającym po twarzy makijażem, otwierała zeszyt ii pisała kolejny wierszyk o nieszczęśliwej miłości, by po chwili na odwrocie kartki napisać jego imię, wyrwać ją, podpalić, wyrzucić przez okno ii patrzeć jak spada w dół..
|