Teraz czuję się trochę jak stary zegarek, z którego ktoś powyjmował niektóre części. Bez sensu. Bo nawet ponowne włożenie śrubek nie zagwarantuje, że zacznę prawidłowo chodzić. Może rzeczywiście trzeba wymienić cały mechanizm albo powyjmować resztę drobiazgów, zanurzyć w odrdzewiaczu, posegregować w inny sposób?
I znów jestem zła na siebie, czy to ma sens wkładanie nowych części do starej skorupy? Chyba tylko z sentymentu do antyków...
|