Pojechaliśmy pociągiem za miasto, zatrzymując się w drewnianej chatce. Po całym dniu zwiedzania okolicy wróciliśmy do pokoju, by zjeść kolacje. Po pewnej chwili zaczęłam jak pokurwiona chodzić tam i z powrotem.Spytałeś, co mi jest, odpowiedziałam ze złością na twarzy, że skończyły mi się szlugi.Milcząc wyszedłeś nie zamykając drzwi. Pomyślałam, że znowu się wkurzyłeś o to, że nie mogę żyć bez papierosów i unikając awantury poszedłeś ochłonąć. Nie było Cię dość długo, nie wziąłeś ze sobą telefonu. Zaczęłam się martwić.
Przyszedłeś po półtorej godziny, dochodziła dwunasta w nocy. Wszedłeś do środka i zacząłeś od progu: -Przepraszam, ale wszystkie sklepy w okolicy były już zamknięte. Byłem na stacji.
-Na stacji? -spytałam zaskoczona.
Wręczając mi paczkę Marlboro do ręki odpowiedziałeś: -Wybacz, ale wziąłem te. Nie było mentolowych.
I jak Cię tu nie kochać wariacie. Paczką celnie trafiłam do kosza, po czym tuląc się do Ciebie powiedziałam: -Odtąd Ty kochanie będziesz moim jedynym nałogiem.
|