Nadszedł wieczór.Siedziałam w parku na ławce popijając z gwinta zimną wódkę.Przyszedł, usiadł i spojrzał na mnie, spojrzał także na moje stopy.Byłam bez obuwia w skarpetkach nie do pary.Wyjął mi z dłoni butelkę sam wziął łyka i wyrzucił ją za siebie. Po chwili powiedział: - Zakochałaś się w dodatku nie szczęśliwie.Przez skurwiela się przeziębisz. Pocałował mnie w czoło, wziął na ręce i zaprowadził do domu mówiąc: - Chodź bo zmarzniesz.
|