Chcieli nie mogli miłość jak zwiędłe liście.
Jedno raniło drugie i tak żyli w niepewności.
Odsunięci od uczucia podczas szarej codzienności.
Umarło w nich wszystko byli tak jak by martwi.
Serce biło lecz dali się w środku zabić.
Chodząc ta samą drogą nie widzieli się nawzajem.
Nawet nie próbowali się wtedy odnaleźć.
Było słychać tylko krople uderzające w chodnik.
Szli a szepty mogły się od siebie odbić.
Ustali w miejscu gdzie widzieli się po raz pierwszy.
Ujrzeli tylko swoje cienie po raz setny.
|