Kiedy czasem wracam o 4 nad ranem siadam na ławce przed domem. wyciągam z torebki papierosy i zaczynam palić. jednego za kolejny spierdolony dzień, potem za dzień bez niego. następnego za to żeby przetrwać jakoś resztę swojego marnego życia. a następnie wstaję i idę położyć się do łózka spac, obiecując sobie, że wcale nie muszę wstawać...
|