Czuła, że słabnie z każdą chwilą. Ból, jaki ją przeszywał nie dawał jej chwili wytchnienia. Każda komórka w jej ciele cierpiała. Oddech płytki i słaby zacinał się co chwila, dając do zrozumienia ile on dla niej znaczył. Nie potrafiła o nim zapomnieć. Wyobrażała sobie, co by było gdyby miała dość siły, aby zaprzeczyć. Jednak on też czuł się koszmarnie. Byli sobie przeznaczeni, byli przysłowiowymi dwoma połówkami, którymi bawił się los. Wewnętrzny głos podpowiadał im, że to mogło potoczyć się inaczej. Mogli być szczęśliwi. Gdy patrzyli sobie w oczy świat nie istniał. Rzeczywistością stawał się blask ich oczu. Tymczasem wzeszło słońce. Para kochanków rozdarta między przeszłością, a przyszłością musiała wybierać między dobrem, a złem.
|