Wiatr bawił się jej włosami ,a grzywka wpadała do oczu. Ostatnie promienie słońca muskały jej twarz. Wpatrywała się w jego plecy ,a łzy napływały jej do oczu.
-Dlaczego?!- wydusiła z siebie. Była niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.On przystał na chwilę. Obrócił głowę. Spojrzał na jej załzawione oczy. Widział ból na jej twarzy jednak nic nie zrobił.
-Czas leczy rany- rzucił na odchodne i ruszył przed siebie żwawym krokiem. Z jej oczu leciały kolejne łzy. Szczere. Każda inna Bza paliła jej twarz, a serce pękało na miliony kawałków. Nie wiedziała co mogła zrobić. Jedynym wyjściem było odwrócić się i wrócić znów do życia. Obudzić się z cudownego snu,który stał się koszmarem. Z braku sił usiadła. Zachód słońca sprawiał ,że widok z gór był jeszcze piękniejszy. Miliony zielonych drzew, jakieś małe potoki ,a w oddali ślady cywilizacji. Wiedziała ,że nie da sobie rady. A więc siedziała i płakała. Tylko to jej pozostało...
|