Nie znoszę zimnych poranków i samotnych wieczorów. Jednego talerzyka na stole. Jednej filiżanki kawy. Mam do siebie żal, bo usilnie szukam gdzieś za plecami zostawionych zasad. Znajduję je po czym z rozmysłem gubię na nowo. Spuszczam oczy. Mówię: `Rozumiem.` Choć tak naprawdę nie rozumiem nic. Czasami uciekam myślami daleko o nie wiem gdzie tak naprawdę jestem. Uciekam w marzenia. POd moimi powiekami budzi się stęskniona kobiecość. Znów każdą cząstką siebie pragnę dotyku, ciepła. Tak bardzo chciałabym się zatracić. Odnależć w Tobie bezpieczną przystań. Zwinąć żagle.Móc powiedzieć, że to jest mój port. Bo ja już nie chcę smutku się uczyć, wyciągać wniosków. Nie chce być ostrożna. Nie chce się bać. Marzy mi się normalność, codzienność. Wspólna jazda samochodem, gdy w Twojej dłoni moja dłoń. Chcę jeżdzić na zakupy i wkłądać do koszyka to co dla Ciebie, to co dla nas. Marzą mi się ranki w Twoich ramionach. Przyrządzanie śniadania. ciepłe bułeczki. Twój ulubiony sok. zebyś mnie tulił.
|