Jest burza. leżąc na balkonie krople deszczu biły mnie. nie było widać, że płacze, nikt nie słyszał, że krzyczę. chciałam by piorun mnie trafił i wyamzał go z pamięci. na marne. deszcz nadal padał a ja nadal leżałam samotnie na mokrym już balkonie. rozpadało się niesamowicie. zaczęło lało jak z cebra. a ja przed oczami miałam jego. to będzie chyba jeden z najpiękniejszych dni w te wakacje. deszcz powoli słabł jak moja chęć by się znowu uśmiechać.
|