Była jesień... Siedziała na parapecie z kubkiem gorącej herbaty z cytryną patrząc jak wiatr unosi kolorowe liście w rytmie jej serca, łza ciekła jej po policzku... Włożyła kurtkę, buty i wyszła na spacer... Siedziała na drzewie w parku kiedy zobaczyła jego... chłopaka, który zniknął bez słowa... zostawił ją bez żadnych wyjaśnień... jej serce biło coraz szybciej i szybciej... spojrzeli sobie w oczy... nie oboje się nie ruszali... chłopak przybiegł do niej i wziął ją na ręce... wirowali razem z liśćmi, wiatr szalał w ich włosach, byli szczęśliwi... dziewczyna stanęła, rozpłakała się, wpadła w histerie, uderzyła go w policzek...
-Dlaczego Cie nie było? Czemu zniknąłeś bez słowa? Jak mogłeś mi to zrobić? Dlaczego?
-Przepraszam... Wybacz mi...
objął ją w pasie i zaczął całować... przestał na moment i popatrzył jej w oczy...
-Nadal smakujesz tak samo...
- Głupek!
Teraz ona rzuciła mu się na szyje i przytuliła z całych sił całując go bez pamięci
|