Któregoś dnia mój stan psychiczny sięgał dna . Szłam przez park z papierosem w ustach i butelką wina najgorszej jakości w ręku. Miałam wrażenie jakby ludzie coś do mnie krzyczeli . Jakby każdy z nich chciał mi powiedzieć to samo , ale nic nie słyszałam , widziałam tylko mimikę ich twarzy . Zatrzymałam się przy placu zabaw , wypełnionym małymi beztroskimi istotkami . Pomyślałam jak bardzo chciałabym mieć znów kilka lat i cieszyć się każdą babką zrobioną z piasku .
|