Stan w którym obecnie się znajduję trudno opisać, ciężko nazwać słowami.
I nie jest to syndrom "odrzuconej", "zranionej".
Mam wrażenie, że żyje z dnia na dzień. Bo tak musi być i tyle.
Nie myśle o nikim ważnym, bo nikt nie pojawia się w mej głowie.
Nie śpie tak dobrze jak kiedyś, potrafie obudzić sie o 3 w nocy i nie zasnąć.
Czasami budze się i nie wiem gdzie jestem,kim jestem.
I pewnie pomyślisz ,że jestem kolejną osobą która wylewa tu
swoje żale i opisuje jakieś brednie po zerwaniu z chłopakiem.
Myśl sobie co chcesz. Patrze na Ciebie i nie wiem czy naprawde istniejesz.
Zupełnie nie mam pojęcia co robić. Utkwiłam w martwym punkcie.
I dziś znowu wkręcam sobie jakis tekst ,że bedzie fajnie" że pogodziłam się z tym".. Nie mam innego wyjścia jak zaakceptować to co sie stało.
I nie ma już nadzieji. Tak, tęsknie za Tobą, bo przecież to,że zaakceptowałam sytuacje nie oznacza,że o Tobie zapomniałam. Powoli,spokojnie i na to przyjdzie czas, że bedziesz mi już obojętny. Daj mi czas, dużo czasu.
|