Widziałam Go. Czułam. Dotykałam. Wierzyłam, ze jest. Patrzyłam w Jego zielone oczy. Trzymał moją rękę. Ufałam mu. Wiedziałam, byłam świecie przekonana, że nie zniknie gdy zamknę oczy. Choć on i tak zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo nienawidziłam mrugać. Traciłam Jego widok na tak długi czas. Przecież te urywki sekund bez niego to umyślne samobójstwo. Bardzo bolesne. Kiedy Jego oczy zamierają, ulecą z życiem i ja umieram. Kiedy on zamyka oczy, przecież świat się wali. Niebo spadam mi na głowę.
|