Śniłeś mi się dziś, całą noc, jak słowo daję. I ten sen nad ranem... Minęliśmy się na ulicy, a ja nie mogłam uwierzyć, że to Ty. Obejrzałam się, potykając o własne nogi, niemal wspierając na dłoniach. Też się odwróciłeś, Twój wyraz twarzy był taki... Dziwny. Bez emocji, bezduszny, negatywny wręcz... Nie jestem pewna, ale chyba powiedziałeś moje imię, zdrobniłeś nawet. I wtedy odwróciłeś się, odszedłeś. a ja upadłam na kolana, płakałam, uderzałam pięściami o chodnik, błagałam, byś przy mnie został... Nie zostałeś. Po chwili byliśmy w kawiarni. Ja z koleżanką, Ty z kolegą. Nieistotne. Wpatrywaliśmy się w siebie. Ty się zaśmiałeś, w idiotyczny sposób. Potem się kłóciliśmy, wybiegłam, znów płakałam... Obudziłam się. Policzki miałam wilgotne, poduszkę. Rzadko się zdarza, by emocje podczas snu były tak wylewne. A to chyba najbardziej wiarygodne odzwierciedlenie Twojej egzystencji we mnie..
|