stanęła nad brzegiem skarpy. im dłużej patrzyła w przepaść, tym bardziej kręciło Jej się w głowie. jeden korzystny powiew wiatru, jeden ruch prawej stopy, a spadnie. promienie wschodzącego słońca już wychodziły za widnokrąg. 'pewnie właśnie wstał i przygotowuje swojej niuni śniadanie do łóżka'. ta jedna, zwyczajna myśl, była jak głębokie wbicie sztyletu w sercu. Jej ciało zalała fala bólu, po policzkach spłynęły pierwszy łzy. obraz stawał się coraz mniej wyraźny. - nie rób tego. - usłyszała szept za sobą. a jednak, nie był z tą sztuczną panienką. był tu. uśmiechnęła się delikatnie. słowa jakie wypowiedział zmotywowały ją do tego desperackiego czynu. odepchnęła się na palcach. spadając w dół szydziła z Jego krzyków pełnych protestu. mógł się zastanowić wcześniej.
|