To jest chyba tak, jakbyś wsiadał do diabelskiej kolejki.
Najpierw ci wszystko wiruje, brak ci tchu... Zachłystujesz się pędem, zdobywaniem...
A później zwalnia i wszystko normalnieje, ale te... te motyle w brzuchu pozostają.
I to jest chyba miłość. I wtedy uświadamiasz sobie, że bez niej chyba już nic nie ma sensu.
|