Kochany, Cholerny Książe z Bajki...
Dom wariatów wcale nie jest taki głupi. To jedyne
miejsce w całej galaktyce, gdzie możesz sobie całymi
dniami spać, ryczeć pod kołdrą — albo i otwarcie —
na
cały głos, tak, że aż cię gardło zaczyna boleć i wtedy
przestajesz (no, przestajesz, bo podają ci jakąś tam
głupią
hydroksyzyna) albo po prostu gapić się w sufit.
Całymi
dniami leżeć i gapić się w sufit i nikt nie pyta, co ty
tam
widzisz.
Pielęgniarki są chyba miłe — nie wiem tego na
pewno,
bo ich nie zauważam. Trzy razy dziennie przynoszą
mi
pokarm do pokoju i wynoszą, bo nie jestem w stanie
przełknąć ani kęsa —zaraz zaczynam ryczeć. Lekarze
też
są mili, zwłaszcza mój prowadzący. To staruszek w
wieku
węgla kamiennego, który przez całe życie leczył
wariatów
takich jak ja. Serdecznie mu współczuję — całe życie
być
zamkniętym w psychiatryku... Nic więc nie jest w
stanie
wytrącić mojego prowadzącego z równowagi i nic
nie
jest w stanie go zdziwić.
|