uśmiechnęła się do snów. Czegóż ona w
tych
snach nie wyrabiała! I to z kim...! Zachichotała i
otworzyła
radosne, pełne nadziei na wspaniały słoneczny
dzień,
oczęta.
— O Boże! — krzyknęła w następnej chwili, kuląc się
pod kocem.
— Nie wzywaj Pana Boga swego nadaremno — odruchowo
wyrecytował Plama, nie podnosząc wzroku
znad
książki.
— Ale ja go nie wzywam nadaremno, tylko na
pomoc!
Co ksiądz porabia nad ranem w mojej kuchni?
— Czytam.
— Widzę! Ale to moja książka, moja kuchnia i moje
rano!
|