zwiała w kierunku na
Poczekajkę.
Urywający się telefon wyłączyła. Starając się
odegnać
wszelkie myśli, marzyła o jednym: zaszyć się w
swoim
pokoju i już nigdy z niego nie wyjść. Umrzeć
spokojnie,
nikogo więcej nie widząc. Może na serce? Albo jakiś
udar?
Ale nawet na taką śmierć, w cichości i zapomnieniu,
widać nie zasłużyła, bo gdy już dopełzła do drzwi,
okazało
się, że w jej własnym domu, przy jej własnym stole
oczekuje
nieproszony gość
|