szliśmy poboczem trzymając się za ręce. ja, wolno, niezdarnie. on, według obranego rytmu, nucąc jakąś piosenkę pod nosem. uśmiechnęłam się. - może trochę głośniej? - zachęciłam. spojrzał na mnie z iskierkami w oczach. - 'zechcesz widzieć poświęcenie, nie mów mi, że nie chcesz, proszę. kocham Cię szalenie.. uuu, awaria, kocham Cię jak wariat.' - śpiewał rytmicznie. mocno się w Niego wtuliłam. - też Cię kocham, wariacie! - krzyknęłam ze szczęścia.
|