Ja sama nie wiem po co wciąż zawracam. Biegnę jak oszalała do przeszłości, próbując ją uchwycić. Czyż nie zdaję sobie sprawy z tego iż nie mam najmniejszych szans, by choćby objąć ją ramionami i przez chwilę poczuć, że ona wciąż we mnie żyje? Nie. Przeszłość umarła, pozwoliłam jej na to, będąc odurzona cierpieniem. A wspomnienia, choćby najbardziej barwne i najostrzejsze, nie są w stanie pozwolić mi na nowo poczuć tych niesamowitych chwil pełnią siebie. Obserwuję je, przewijam przed oczami każdego wieczoru, by móc przez chwilę odurzyć się wspaniałością minionego czasu. Ale jaki to ma sens? Jaki to wszystko ma sens? Być może trzeba zostawić to bezpowrotnie za sobą. Odciąć przeszłość grubym murem i zachłysnąć się teraźniejszością. Jeśli wciąż nie będę potrafiła pogodzić się ze swym losem to z góry będę skazana na klęskę. Może już czas pozwolić pewnym rzeczom odejść? Może już czas nauczyć się funkcjonować w rzeczywistym świecie? Może już czas zacząć żyć..?
|