To wtedy, w drodze powrotnej z Helu, zrozumiałam, że On nie będzie nigdy tylko moim mężczyzną. Jego można mieć dla
siebie całego tylko okresowo. I powinnam to zaakceptować. Jeżeli nie można mieć całego ciasta, to i tak można mieć
radość przy jedzeniu i wydłubywaniu rodzynków. Poza tym, warto żyć chwilą, choć często chce się swoje własne serce
odłożyć do lodówki. I gdy w drodze powrotnej z helu dotarliśmy do granic Warszawy, byłam już taka jakaś pogodzona,
że znowu dotknęłam Jego dłoni. Tam, gdzie ma najbardziej wystające żyły. I gdy podjechaliśmy pod mój blok, On
przyszedł do mnie na czwarte piętro. Pomógł wnieść walizkę. I został na noc. I taka pogodzona jestem także dzisiaj.
|