Boję się spojrzeć w lustro kiedy wracam do domu po spotkaniu ze znajomymi, wtedy to najbardziej boli. Myślę sobie tak 'jak oni nie brzydzą się mnie przytulać, rozmawiać ze mną, zwierzać mi się, no jak?' Nie potrafię tego zrozumieć. Najchętniej zerwałbym kontakt ze światem. Byłoby mi wtedy dobrze, bo wtedy ludzie wytykaliby mnie pacami i mówili 'patrzcie ten dziwoląg idzie' i wtedy czułbym się normalnie, bo taki naprawdę jestem, jestem dziwolągiem. Nienawidzę tego uczucia, które ogarnia mnie wtedy kiedy jesteśmy gdzieś na mieście i popatrzę na jakąś szybę po drodze, w której odnajduję swe odbicie To psuje mi humor. I znów powracają myśli 'jak oni mogą się do mnie przyznawać?'. Bo tak naprawdę zapominam o moim wyglądzie bardzo często. Bo oni zachowują się tak normalnie, naturalnie, szczerze. Ale kiedy zobaczę siebie to wtedy wmawiam sobie, że oni udają, litują się, szydzą ze mnie. Nie potrafię tego kontrolować. Nie daję sobie rady z tym. To jest zbyt trudne, zbyt skomplikowane.
|