I przez chwilę czuję, że mogłabym być kamieniem i litościwie oświetlać twarze niespokojnych, tęskniących, zbolałych; takich, którzy mają oczy aniołów, dlatego inni biorą ich za ślepców. Niejeden ślepiec dobrze znał krętą drogę. Moje oczy są zbyt jasne, by dobrze widzieć w ciemności (takie dał mi Bóg), więc wracam do ciebie po zapachu, przez noc, raniąc dłonie i stopy o twoje słowa, rzucone we mnie jak kwiaty. Śpisz tak spokojnie, gdy znowu tu jestem. Nim zasnę, spróbuję jeszcze raz zrozumieć, ukoić myśli pędzące na rydwanach, oszalałe dzikie pragnienia, które nie pozwalają mi w nocy spać i oddychać Twoim oddechem, jak być powinno. Rozpaczliwie spróbuję, jeszcze jeden raz, już ostatni, kolejny raz.
|