Ale powiem Wam tyle: jak czasem w nocy leżę tak sobie i patrzę na gwizdy i całe niebo tak wisi, pamiętam to wszystko. Jak każdy marzę sobie różne rzeczy i ciągle myślę, jakby też to mogło być inaczej. A potem, wiecie, nagle mam czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat. No i co? Mogę być idiotą, ale przecież przez cały czas chciałem robić dobrze, a marzenia to marzenia, nie? Co tam jeszcze będzie, to zawsze mogę popatrzeć w tył i powiedzieć: "Przynajmniej nie było nudno". Czy nie mam racji..?
|