To już nawet nie była modlitwa do Boga. Nie prośba. Nie błaganie. Nie rozpacz. Nie zarzut. Nie oskarżenie. Nie ironia rzucana znienacka. I nie dziękuję rzucone w przelocie.
To był rozkaz. Pełen bólu. Cierpienia. Nienawiści. Smutku. Stanowczości.
"- Chcę śmierci!" - jeszcze w powietrzu czuć było wibrujące dźwięki, konające przy 3 przecznicy.
Wysyczane słowa. Pełne jadu. Wrogości. Niesione przez powietrze. Milknące kilka metrów dalej. Pozostawiły pustkę. Przyniosły ciszę.
Bo Bóg znowu milczał, nie dając żadnej odpowiedzi.
|