Miałam kiedyś sen..
Który skrywał się pod mymi powiekami.
Jego przejrzystość była niczym nicość,
lecz przerażająca zarazem.
Niby, mówił mi co robić mam..
Strach nie pokoił mnie.
Mysle, czy to dobrze?
Czy słychać go mam?
Umysł nie pozwalał,bym za nim szla..
serce natomiast popychał mnie wciąż naprzód..
Szłam i szlam..
Wydawało się jakbym droga polna podążała..
Wokół rosły kwiaty.
Polne kwiaty.
Ich nieskazitelność oczy me zachwycała.
Podążałam dalej, potykać się zaczęłam.
Taki dorodny sen,
okazał się najgorszym koszmarem..
Biegnę, by uciec.
Potykam się coraz bardziej.
Biegnę co sil w nogach.
Dobiegam nad przepaść.
pragnę skoczyć, coś popycha mnie do tego.
Lece..
raptem budzę się, cala we łzach.
Strach uciska serce me.
Patrze zbliżasz się.
Widzę cie coraz wyraźniej..
Ocierasz me łzy.
Otulasz swym ciałem mnie.
Uspokajasz serce..
Twój wzrok w moja twarz skierowany..
I szepczesz..
Już Nigdy Cie nie zostawię..
|