czekasz. nawet jeśli nie Ty to Twoje dłonie. linie papilarne uginają się wdzięcznie już prawie półwiecze. od natłoku spraw raz na lewej raz na prawej dłoni w zależności od aury tuż nad kołem niby fortuny, wiatrakiem, łąką. patrzysz w niebo i szukasz choćby hipotez losu. uchylając usta w uśmiechu połykasz łzy. gasisz gdy parzy, wrzątek radości słonym potokiem. to takie naturalne. przerysowany od oryginału pomysł, warkocza deszczu i słońca. niedorzecznie się przeplata. przez mgłę mówią i krzyczą. sprzedają z rąk do rąk kawałek swojego być. niektórzy odchodzą z kwitkiem, niektórzy bez dłoni. są i tacy którzy dostają drugą, która jest i pierwszą i drugą bo granicy między nimi brak.
|