doszłam do wniosku, że dławię się miłością. nie potrafię nią oddychać, bo ona mnie wykańcza. mało jem, nie mam na nic ochoty. najchętniej pochłaniałabym tylko jego zmysły. dlaczego nie urodziłam się bez serca? albo inaczej - dlaczego się zmieniłam? kiedyś byłam inna. nie płakałam, nie marudziłam, nie panikowałam. pewnie dlatego, że nie kochałam. sedno sprawy, ot co
|