Po tym wszystkim co przeszłam kiedyś, udało mi się zatrzymać resztki różnych nadziei a... przede wszystkim wiary. Teraz kiedy mnie już właściwie zostawiłeś... zabrałeś ze sobą to wszystko. Pewnie nawet nie wiedziales ze to było moją jedyna siłą do życia. Nie mam już nic... ale coo tam.. wez sobie to. I tak od tej pory każdego wieczoru proszę Boga by rano się nie obudzić a kiedy przechodze przez ulice, modlę się zeby zabił mnie jakiś być może pijany kierowca. Dalej nie mogę uwierzyć, że to koniec. Tylko dlatego, ze jestes tak niestabilny. Ciebie już nie ma. Odszedłeś a ja... chyba przestalam żyć. Gdzieś koło mnie leży jeszcze tylko mój rozwalony świat. Żyj sobie tam gdzieś... i nigdy nie daj mi już żadnego znaku życia. Proszę ;c
|