rozdzieram na kawałki tło za oknem drobię na atomy skrawki nie chce już widzieć tamtych dni, rys na idealnej powierzchni zamarznięty ból, łzy sopel wbity wciąż nie roztopiony mimo ciepła serca przepaść którą zawsze tworzę wokół siebie tyle istnień już pochłonęła i mnie zabija.
|